Tytuł oryginalny: Paper Towns
Autor: John Green
Tłumaczenie: Renata Biniek
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 393
Moja ocena: 7 / 10
OPIS Z OKŁADKI
Quentin Jacobsen- dla przyjaciół Q- ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman.
W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan.
Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego.
Żeby ją odnaleźć, musi przemierzyć setki kilometrów w USA.
Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy.
Czy dowie się, kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?
~~~~
Pójdziesz do papierowych miast
i nigdy już nie powrócisz
Uwaga, uwaga! Już 31 lipca Papierowe miasta mają swoją kinową premierę!
Jaka reakcja książkoholików, którzy jeszcze z tą pozycją się nie zapoznali?
Cóż, kiedy zobaczyłam zwiastun filmu, nie zwlekałam długo i czym prędzej sięgnęłam po książkę, bo przecież nic tak nie motywuje do rozpoczęcia czytania jak zbliżająca się premiera.
Nie było mowy o jakimkolwiek zawodzie, bo chociaż to dopiero moja druga powieść Green'a, całkowicie uległam jego charakterystycznemu stylu pisania, postaciom, które tworzy i tej niesamowitej fabule, która zawsze jest intrygująco pogmatwana. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Już na początku mogę zapewnić, że podobnie jak po skończeniu Gwiazd naszych wina nie miałam pojęcia jakich słów użyć, by wyrazić całą wspaniałość tej lektury. Wraz z ostatnim zdaniem zaparło mi dech w piersi i nie miałam zielonego pojęcia,
co myśleć. Taka kumulacja myśli, albo zupełnie przeciwnie - ich kompletny brak.
,,Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie.
A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem."
Po zaledwie dwóch tytułach autorstwa Green'a, byłabym w stanie rozpoznać każdą inną jego powieść, gdyby ktoś przeczytał mi jakiekolwiek zdanie, które powstało jego ręką.
Niedawno, czytając pewną recenzję natknęłam się na sformułowanie "iście po greenowsku", które niesamowicie mi się spodobało. Sami widzicie, książki Green'a są jedyne w swoim rodzaju, a autor potrafi w taki sposób zbudować zdanie, że czytelnicy są w stanie je doskonale rozpoznać i stąd bierze się fenomen jego twórczości.
,,Margo zawsze kochała tajemnice. [...]
Nigdy nie opuszczała mnie myśl,
że być może kochała je tak bardzo,
że sama stała się tajemnicą."
Margo, Margo Roth Spiegelman. Przez pierwsze rozdziały byłam w niej absolutnie zakochana.
Postać, której nigdy do końca nie uda nam się przejrzeć i w tym całe piękno. Jest owiana nutą olbrzymiej tajemnicy, stopniowo docieramy coraz głębiej, ale nigdy w stu procentach jej nie rozszyfrujemy.
Margo zafascynowała mnie tak samo jak Quentina, pragnęłam podążać za nią i jak najszybciej poznać odpowiedzi na nurtujące pytania. Jest jak zagadka, a Ty nie spoczniesz, póki jej nie rozwiążesz.
Jednak gdy odnalazłam Margo, a wraz z nią wszystkie jej sekrety i tajemnice, zamiast euforii, która powinna
w tamtym momencie wypełnić całe moje wnętrze, poczułam jedynie głębokie rozczarowanie. Sama nie wiem dlaczego. Być może w moich oczach za bardzo ją wyidealizowałam, tak jak główny bohater. Sądziłam, że to dziewczyna bez skazy, czysta perfekcja. Żałuję, że nie została przedstawiona bardziej obiektywnie, bo poznajemy ją jedynie z perspektywy Q, który jest nią zauroczony.
w tamtym momencie wypełnić całe moje wnętrze, poczułam jedynie głębokie rozczarowanie. Sama nie wiem dlaczego. Być może w moich oczach za bardzo ją wyidealizowałam, tak jak główny bohater. Sądziłam, że to dziewczyna bez skazy, czysta perfekcja. Żałuję, że nie została przedstawiona bardziej obiektywnie, bo poznajemy ją jedynie z perspektywy Q, który jest nią zauroczony.
Myślę, że odbiorcy nie pozostało nic innego, jak bezwarunkowo ją polubić, toteż zakończenie niesie ze sobą intrygujące przesłanie: czasami wyobrażenie o drugim człowieku może zupełnie różnić się od rzeczywistości.
Q jest chłopcem wrażliwym, niezbyt pewnym siebie. Dobry uczeń i lojalny przyjaciel. Przyjemnie było poznawać fabułę z jego perspektywy, oczami nastoletniego, dojrzewającego mężczyzny. W książkach, które czytam zdecydowanie przeważa kobieca narracja, a główne bohaterki to młode dziewczyny, więc Papierowe miasta były w pewnym sensie miłą odskocznią od czytelniczej rutyny.
Czytelnik obserwuje Q, rozsądną i bystrą postać, która pod wpływem szalonej Margo działa nieco impulsywnie. Decyduje się na rzeczy, których nigdy by nie zrobił. Z całą pewnością dziewczyna wniosła w jego życie odrobinę rozrywki, która okazała się doskonałym urozmaiceniem, w przypadku niemal automatycznego życia chłopaka. Liczyłam na to, że Q całkowicie zmieni się po przygodzie z Margo, a on nadal pozostał sobą. Chociaż autor nie opisuje wielu wydarzeń po jej odnalezieniu, tego można się po prostu domyślić.
,,Nic nigdy nie zdarza się tak, jak to sobie wyobrażamy. [...]
Z drugiej strony, jeśli sobie niczego nie wyobrażasz, nigdy nic się nie wydarza."
Green posiada rewelacyjną umiejętność wprowadzania w fabułę własnych filozoficznych przemyśleń.
Splata różne młodzieżowe wątki, ale nigdy nie zapomina o jedynym w swoim rodzaju przesłaniu, które towarzyszy każdej jego powieści, czyniąc z niej ambitną lekturę. Jest autorem, który nie mógłby stworzyć czegoś banalnego, a jego książki nie tylko zwiększyły moje czytelnicze wymagania, ale też pomogły szukać w nich powodów do refleksji.
Splata różne młodzieżowe wątki, ale nigdy nie zapomina o jedynym w swoim rodzaju przesłaniu, które towarzyszy każdej jego powieści, czyniąc z niej ambitną lekturę. Jest autorem, który nie mógłby stworzyć czegoś banalnego, a jego książki nie tylko zwiększyły moje czytelnicze wymagania, ale też pomogły szukać w nich powodów do refleksji.
,,Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc,
że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem.''
W Papierowych miastach występuje i wątek detektywistyczny i podróżniczy, ale przede wszystkim autor chciał przekazać na podstawie młodych bohaterów istotę dorastania; zmianę osobowości przez wpływy innych ludzi, chęć poznawania własnych wartości oraz poszukiwanie własnego "JA".
Nie ukrywam, że miałam wobec tej książki wysokie oczekiwania.
Nie od razu po jej skończeniu stwierdziłam, że była dobra, o nie. Wymagało to ode mnie intensywnych przemyśleń. Teraz, kiedy piszę recenzję, jestem już całkiem przekonana, że jest to jedna z tych powieści, do których będę jeszcze przez długi czas powracać.
Przeczytajcie jeszcze przed ekranizacją!