Już jakiś czas rozmyślałam nad napisaniem posta podsumowującego moją przygodę z konkretnymi seriami, bo przyznam szczerze - trudno jest pisać na temat pojedynczego tomu, kiedy jest ich siedem, a razem tworzą niepowtarzalną historię. Dzisiaj wezmę pod lupę świat Nocnych Łowców, wykreowany przez wszystkim dobrze znaną, panią Cassandrę Clare.
Tytuł: Dary Anioła
Tytuł oryginalny: The Mortal Instruments
Autor: Cassandra Clare
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 3222
OPIS FABUŁY
Tysiące lat temu, Anioł Razjel zmieszał swoją krew z krwią mężczyzn i stworzył rasę Nefilim, pół ludzi, pół aniołów. Mieszańcy człowieka i anioła przebywają wśród nas, ukryci, ale wciąż obecni, są naszą niewidzialną ochroną. Nazywają ich Łowcami Cieni.
Łowcy Cieni przestrzegają praw ustanowionych w Szarej Księdze, nadanych im przez Razjela. Ich zadaniem jest chronić nasz świat przed pasożytami, zwanami demonami, które podróżują między światami, niszcząc wszystko na swej drodze. Ich zadaniem jest również utrzymanie pokoju między walczącymi mieszkańcami podziemnego świata, krzyżówkami człowieka i demona, znanymi jako wilkołaki, wampiry, czarodzieje i wróżki. W swoich obowiązkach są wspomagani przez tajemniczych Cichych Braci. Cisi Bracia mają zaszyte oczy i usta i rządzą Miastem Kości, nekropolią znajdującą się pod ulicami Manhattanu, w której leżą martwe ciała zabitych Łowców Cieni. Cisi Bracia prowadzą archiwa wszystkich Łowców Cieni, jacy kiedykolwiek żyli. Strzegą również Darów Anioła, trzech boskich przedmiotów, które anioł Razjel powierzył swoim dzieciom. Jednym z nich jest Miecz. Drugim Lustro. Trzecim Kielich.
Od tysięcy lat Cisi Bracia strzegli Darów Anioła. I było tak aż do Powstania, wojny domowej, która niemal na zawsze zniszczyła tajemny świat Łowców Cieni. I mimo że od śmierci Valentine'a, Łowcy Cieni, który rozpoczął wojnę, minęło wiele lat, rany, jakie zostawił, nigdy się nie zabliźniły.
Od Powstania minęło piętnaście lat. Jest upalny sierpień w tętniącym życiem Nowym Jorku. W podziemnym świecie szerzy się wieść, że Valentine powrócił na czele armii wyklętych. A Kielich zaginął...
Doskonale pamiętam, że Miasto Niebiańskiego Ognia skończyłam czytać w nocy z drugiego na trzeciego stycznia, około drugiej nad ranem , tym samym witając nieuchronnego kaca książkowego. Podobnie jak przy Insygniach śmierci, nie mogłam uwierzyć, że moje spotkanie z tymi fantastycznymi bohaterami dobiegło końca, a wszelkie uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury, już nigdy nie będą takie same. Być może to dlatego tak bardzo emocjonalnie odbieram książki - zawsze powtarzam sobie, żeby pamiętać o prawdziwej degustacji słowa pisanego, chłonięciu poetyckich porównań i stworzeniu więzi z bohaterami - wszystko po to, żeby jak najlepiej zapamiętać daną pozycję.
Sam pomysł na tak fantastyczną fabułę jest godny podziwu - prawdopodobnie nie wspominałam, że ogromną fanką fantastyki nie jestem, za to Pottera i twórczość Cassie ubóstwiam. Być może to ze względu na wyraziste, nieszablonowe postacie, które sprawiają, że przeniesienie akcji do naszego wymiaru miałoby całkiem realny wydźwięk. Podarowanie im cząstki anielskiej krwi, przy czym zachowanie zdrowego rozsądku i zupełny brak jakiegokolwiek wyidealizowania to zaledwie mały aspekt świadczący o profesjonaliźmie autorki. Bohaterowie mają tutaj istotne znaczenie, bo o ile z decyzjami Clary, głównej bohaterki, nie zawsze się zgadzałam, Jace'a obdarzyłam dozgonną miłością, a Sebastian przypomniał mi, jak fascynujące potrafią być złe charaktery. Nie byłabym sobą, nie wymieniając ekscentrycznego Magnusa Bane'a - sylwetkę, która jest tak charyzmatyczna, że doczekała się poniekąd własnej biografii. ;) (Kroniki Bane'a) Dla dociekliwych; tak, gorąco shippuję Magnusa i Alec'a ,pomimo, że w Mieście kości tego drugiego zupełnie nie polubiłam. Dość nietypowa para, ale przez to jeszcze bardziej intrygująca, a sam wątek romantyczny wypadł niezwykle niekonwencjonalnie - z pewnością można było uronić kilka łez podczas najbardziej dramatycznych momentów. Uwielbiam to, jak sprawnie pani Clare połączyła wątki bohaterów, nadając każdemu rodowi określone cechy charakterystyczne, tworząc tym samym ogromne drzewo genealogiczne. Potraficie sobie wyobrazić, jak barwne są ich życiorysy? Incydenty krewnych sprzed lat ujrzały światło dzienne dopiero za życia najmłodszych przedstawicieli, a więzy krwi często nabierały znaczenia dopiero w obliczu ostatecznej wojny.
Autorka stworzyła tak niebanalny, wielowarstwowy świat, który oprócz fundamentalnych elementów fantastyki, zawiera także cechy nieszablonowego romansu. Pokazała, że powieść, w której wilkołaki, wampiry i czarownice przechadzają się jakby nigdy nic ulicami miasta, nie musi być od razu słabszą wersją Zmierzchu. Operuje prostym, przystępnym językiem, jednocześnie nie żałując sarkastycznych uwag płynących z ust bohaterów. Elementy łaciny, które przewijają się momentami podczas serii, podtrzymują jej niepowtarzalny klimat, a wszelkie runy, stele i serafickie noże sprawiają, że czytelnik postrzega serię Dary Anioła jak opowieść o świecie, w którym każdy z nas chciałby się znaleźć, chociaż przez chwilę.
Jeżeli jeszcze nie poznaliście twórczości Cassandry Clare - apeluję o szybkie podjęcie decyzji i mogę równocześnie zapewnić, że tego nie pożałujecie. :) A jeśli Nocni Łowcy nie są Wam obcy, chętnie poznam Wasze opinie na temat tej serii. Skradła Wasze serca czy może okazała się głębokim rozczarowaniem?
* zdjęcia nie są mojego autorstwa