Tytuł oryginalny: When Rainbows End
Autor: Cecelia Ahern
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 512
Moja ocena: 9 / 10
OPIS Z OKŁADKI
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex odważą się ją wykorzystać?
~~~~
O Love, Rosie było głośno jakiś czas temu ze względu na ekranizację, która miała swoją premierę w grudniu ubiegłego roku. Wiecie jak to jest, kiedy bardzo chce się przeczytać jakąś książkę, ale cały czas odkłada się to na później, bo zawsze znajdą się pozycje ważniejsze? A lista "chcę przeczytać" zwiększa się nieubłaganie, bo pojawia się coraz to więcej interesujących powieści. Tak było w przypadku tej lektury. Kiedy ją skończyłam, żałowałam jedynie, że sięgnęłam po nią tak późno.
,,Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany
i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki robią się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem
i kompletnie się gubisz. Tak łatwo się zgubić.''
Jestem zachwycona formą przedstawienia fabuły, bo to mocny aspekt świadczący o niezwykłej oryginalności książki. Przeglądając inne recenzje, zwróciłam uwagę, że nie każdemu taki zapis przypadł do gustu, co absolutnie mnie zaskoczyło. Czy tylko dla mnie przyswajanie tekstu okazało się szczególną łatwością?
Pełen podziw dla autorki; idealnie splotła wątki i opisała losy bohaterów, mające miejsce na przestrzeni pięćdziesięciu lat. Cecelia Ahern zdecydowanie zdaje sobie sprawę z wartości tradycyjnych listów. Właśnie w nich zgromadzone są wszystkie uczucia. Dzięki Love, Rosie potrafiłam idealnie wyobrazić sobie osobę, która pisała list. Jej dłoń sunącą po papierze, kreśląc wiadomość w skupieniu lub pośpiechu, łzy skapujące na kartkę, ślady atramentu lub inne pamiątki charakterystyczne dla nadawcy. To właściwie lepsze niż narracja, nie sądzicie? Pisząc do kogoś to co czujemy, działamy w pewien sposób pod wpływem impulsu. Przelewamy tam wszystko, często są to wyznania, których nie wypowiedzielibyśmy komuś prosto w twarz. Tak jak robi się zdjęcia, chcąc zatrzymać daną chwilę na zawsze, ludzie piszą też listy, aby słowa w nich zawarte były wieczne.
Pełen podziw dla autorki; idealnie splotła wątki i opisała losy bohaterów, mające miejsce na przestrzeni pięćdziesięciu lat. Cecelia Ahern zdecydowanie zdaje sobie sprawę z wartości tradycyjnych listów. Właśnie w nich zgromadzone są wszystkie uczucia. Dzięki Love, Rosie potrafiłam idealnie wyobrazić sobie osobę, która pisała list. Jej dłoń sunącą po papierze, kreśląc wiadomość w skupieniu lub pośpiechu, łzy skapujące na kartkę, ślady atramentu lub inne pamiątki charakterystyczne dla nadawcy. To właściwie lepsze niż narracja, nie sądzicie? Pisząc do kogoś to co czujemy, działamy w pewien sposób pod wpływem impulsu. Przelewamy tam wszystko, często są to wyznania, których nie wypowiedzielibyśmy komuś prosto w twarz. Tak jak robi się zdjęcia, chcąc zatrzymać daną chwilę na zawsze, ludzie piszą też listy, aby słowa w nich zawarte były wieczne.
,, Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza,
jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni,
ale często łamie nam serce.''
Rosie i Alex to prawdopodobnie najlepsi bohaterowie, jakich miałam okazję poznać. Pokochałam ich od pierwszych stron. Tworzą razem parę cudownych przyjaciół. Nie widziałam przyszłości Rosie, w której nie ma Alexa i przyszłości Alexa, w której nie ma Rosie. A jednak, ich życie potoczyło się w taki sposób, że rozłąka
w końcu nastąpiła. Dla czytelnika nie był to ogromny cios, bo przecież żadne z nich nie zniknęło z fabuły.
Pisali do siebie wcześniej jako dzieci, mieszkając zaledwie kilka domów dalej oraz pisali później, kiedy dzieliły ich setki kilometrów. Nam pozostało jedynie gorąco im kibicować, a kiedy kolejne wydarzenie sprawiło, że się od siebie oddalali, naprawdę emocjonalnie to odbieramy, mamy ochotę wręcz krzyknąć: "Jak to?!"
Ich decyzje z pewnością nie zawsze są takie, jakie podjąć powinni, ale w tym ukryta jest istota rzeczy.
To życie nie jest wyidealizowane, jest realne. Bohaterowie biorą udział w historii, z którą mamy okazję spotkać się każdego dnia. Historia niby banalna, a tak piękna i niesztampowa jednocześnie. Autorka wykreowała ich na wzór zwyczajnych ludzi, którzy popełniają błędy i ponoszą konsekwencje, ale są wystarczająco silni, by dążyć do spełnienia swoich marzeń, nawet jeżeli miałoby to trwać kilkadziesiąt lat. Naturalność, którą prezentują, sprawia, że zwyczajnie nie da się ich nie polubić. No, poza tym, przecież chyba każda dziewczyna chciałaby mieć takiego swojego Alexa. ;) Nie da się nie wciągnąć w fabułę, być obojętnym na ich losy. Osobiście nie miałam w planach przeczytać tej książki zaraz po tym, kiedy sympatyczny pan kurier mi ją dostarczył. Zaczęłam wtedy Próby Ognia i miałam wielką ochotę je skończyć, żebym nie było problemu z czytaniem kilku pozycji jednocześnie, bo wiecie, że nie bardzo przepadam za takim rozwiązaniem. (Nie)stety, nie wytrzymałam i zerknęłam na początek pierwszego rozdziału, który wyglądał tak zachęcająco, że błyskawicznie pochłonęłam pierwsze zdania, a później...
Cóż, kiedy zrobiłam sobie krótką przerwę, byłam już w połowie.
w końcu nastąpiła. Dla czytelnika nie był to ogromny cios, bo przecież żadne z nich nie zniknęło z fabuły.
Pisali do siebie wcześniej jako dzieci, mieszkając zaledwie kilka domów dalej oraz pisali później, kiedy dzieliły ich setki kilometrów. Nam pozostało jedynie gorąco im kibicować, a kiedy kolejne wydarzenie sprawiło, że się od siebie oddalali, naprawdę emocjonalnie to odbieramy, mamy ochotę wręcz krzyknąć: "Jak to?!"
Ich decyzje z pewnością nie zawsze są takie, jakie podjąć powinni, ale w tym ukryta jest istota rzeczy.
To życie nie jest wyidealizowane, jest realne. Bohaterowie biorą udział w historii, z którą mamy okazję spotkać się każdego dnia. Historia niby banalna, a tak piękna i niesztampowa jednocześnie. Autorka wykreowała ich na wzór zwyczajnych ludzi, którzy popełniają błędy i ponoszą konsekwencje, ale są wystarczająco silni, by dążyć do spełnienia swoich marzeń, nawet jeżeli miałoby to trwać kilkadziesiąt lat. Naturalność, którą prezentują, sprawia, że zwyczajnie nie da się ich nie polubić. No, poza tym, przecież chyba każda dziewczyna chciałaby mieć takiego swojego Alexa. ;) Nie da się nie wciągnąć w fabułę, być obojętnym na ich losy. Osobiście nie miałam w planach przeczytać tej książki zaraz po tym, kiedy sympatyczny pan kurier mi ją dostarczył. Zaczęłam wtedy Próby Ognia i miałam wielką ochotę je skończyć, żebym nie było problemu z czytaniem kilku pozycji jednocześnie, bo wiecie, że nie bardzo przepadam za takim rozwiązaniem. (Nie)stety, nie wytrzymałam i zerknęłam na początek pierwszego rozdziału, który wyglądał tak zachęcająco, że błyskawicznie pochłonęłam pierwsze zdania, a później...
Cóż, kiedy zrobiłam sobie krótką przerwę, byłam już w połowie.
,,Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam,
gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie.
Nie potrafię wskazać kilku cech, które w stu procentach byłyby charakterystyczne dla Rosie.
Jest silną, niezależną kobietą. Z pewnością stanowcza, odpowiedzialna i zrównoważona. W sytuacjach, które tego wymagają, potrafi zachować zimną krew i kieruje się zdrowym rozsądkiem. A jednocześnie jest szalona, zabawna, uparta, impulsywna i momentami mało dojrzała, wtedy przypomina niezdecydowaną nastolatkę. Podoba mi się jej upór w udoskonalaniu samej siebie. Dąży do spełnienia swoich marzeń, równocześnie czekając na okazję, która jej to ułatwi. Nie narzeka przez połowę książki, w jakiej to beznadziejnej sytuacji się znalazła. Zaakceptowała swoje wybory z przeszłości i idzie naprzód. Dobrze, że autorka ubarwiła jej "nudne życie" tak fantastyczną postacią, jaką jest Ruby. Ta kobieta to dopiero potrafi zmotywować człowieka do działania. Płakałam ze śmiechu, czytając ich wiadomości. Każdy z nas potrzebuje takiego czynnika motywującego, który będzie mógł dać nam "porządnego kopa", kiedy sami nie będziemy w stanie odnaleźć w sobie siły. Ruby jest zdecydowanie idealna do tej roli.
Z kolei Alex jest odzwierciedleniem tej drugiej twarzy Rosie. Entuzjasta dobrej zabawy, trudno jest mu usiedzieć w jednym miejscu, nic nie robiąc. W moich oczach mógłby pozostać wiecznym dzieckiem. Byłam przekonana, że niełatwo przyjdzie mu się ustatkować, a tak naprawdę zrobił to szybciej niż jego przyjaciółka. Trudno było mi się przyzwyczaić do Alexa, który ma trzydzieści parę lat, codziennie jest ubrany w garnitur lub koszulę i nosi krawat. Na szczęście, jego osobowość się nie zmieniła. Pozostał lojalnym przyjacielem, rzucał zabawnymi dowcipami i co najważniejsze; nadal robił te same błędy ortograficzne.
Cecelia Ahern dzięki tej powieści zajęła u mnie trwałe miejsce na półce ulubionych autorów, a teraz nie pozostało mi nic innego, jak zapoznać się z jej pozostałą twórczością. Love, Rosie to niezwykle urokliwa opowieść, która pomimo momentów, w których bohaterowie musieli iść pod górkę, ukazuje nam też pozytywne strony różnych życiowych etapów. Podsumowując, jeżeli jeszcze nie przeczytaliście Love, Rosie, wiedzcie, że od teraz Was do tego nominuję. Macie ją na swoich listach Do przeczytania? Bardzo dobrze, zakreślcie ten tytuł jakimś jaskrawym kolorem, żeby prześladował Was za każdym razem, kiedy tam zajrzycie.
,,Teraz już wiem na pewno, że tam, na końcu tęczy,
czeka mnie spełnienie marzeń."
Chyba nie mam zamiaru po nią sięgać, obyczajówko-romanse to jednak nie moja bajka. Aczkolwiek piszesz świetnie i mam nadzieję zostać tutaj na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńOstatni gif powalił mnie na kolana :')
Pozdrawiam!
Dziękuję, bardzo mi miło!
UsuńKażdy ma inny gust czytelniczy, doskonale rozumiem. ;) Ja wolę odrobinę więcej akcji i nieoczekiwanych zwrotów, ale "Love, Rosie" nie mogłam ominąć. Taka lekka, sympatyczna lektura.
Cieszę się, że zostałaś nową czytelniczką bloga. Mam nadzieję, że kolejne recenzje również Ci się spodobają. :)
Miłego wieczoru! <3
OMG jestem do szaleństwa zakochana w tej historii <3
OdpowiedzUsuńJak czytałam Love Rosie to nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać!!
Dzięki Twojemu postowi nabrałam ochoty, żeby po raz setny obejrzeć film. Dziękuję :* :*
Nie ma za co <3
UsuńFilm jest genialny, też go uwielbiam. Jasne, że nic nie dorówna książce, ale przy ekranizacji i przy wersji papierowej mocno się wzruszyłam. :')
Oj znam to. Najlepsze jest, kiedy lista "Chcę przeczytać" jest już większa od "Przeczytane" :P.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nie czytałam nic w takiej formie epistolarnej, więc jestem bardzo ciekawa jak mi się będzie przyswajać tekst :).
Też tak czasem robię, że się nie mogę powstrzymać i zaczynam czytać pierwszy rozdział :P. Chociaż potem zazwyczaj z bólem, ale jednak odkładam.
Co prawda spotkałam się już z opiniami, że te wszystkie przeszkody stające na drodze Alexa i Rosie są aż przerysowane i nieprawdopodobne, ale i tak wszyscy się zachwycają tą książką ^^. To już kolejna tak pozytywna recenzja, więc muszę koniecznie sięgnąć :). Oczywiście pech chciał, że jest już wypożyczona z biblio ;-;.
Kurczę, no muszę się w końcu przekonać czy ta Ruby faktycznie jest taka świetna :D! Chociaż ja tam mam nieco inne skojarzenia z tym imieniem przez serial, no ale dobra xD.
City of Dreaming Books
Dokładnie! Przyznam, że byłam w takiej sytuacji już kilka razy. D:
UsuńZ taką formą też miałam styczność pierwszy raz w życiu, ale bardzo mi się spodobała.
Haha, tutaj Ruby zdecydowanie rządzi, jeśli chodzi o wątek humorystyczny! :D
Poluj na nią w bibliotece, bo naprawdę warto. I jak przeczytasz, to czekam na recenzje u Ciebie! ^^
Pozdrawiam i życzę miłego dnia <3
Słyszałam, że ta autorka albo tworzy arcydzieła, albo totalne gnioty, dlatego ostrożnie podchodzę do Love, Rosie. Nigdy nie czytałam powieści, która opierałaby się na listach i jestem pewna, że fakt, iż bohaterowie tak długo nie mogą się ze sobą zejść złamie mi serce, ale po twojej recenzji chyba nie mogę dłużej zwlekać i muszę się w końcu za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Naprawdę? Nie wiedziałam, że autorka zbiera też tak negatywne opinie. Może dlatego, że na razie miałam styczność z recenzjami jej lepszych książek. ;)
UsuńZachęcam do sięgnięcia po "Love, Rosie" - ja naprawdę długo zwlekałam, a teraz nie żałuję. Ciekawa forma, barwni bohaterowie, nietuzinkowy humor. Szczerze polecam. :)
Mam zamiar przeczytać tę książkę już od dłuższego czasu i chyba w końcu to zrobię, bo jeszcze bardziej mnie zachęciłaś :) I jaki piękny gif na końcu <3 Oczywiście, od razu po przeczytaniu książki muszę obowiązkowo obejrzeć film :D
OdpowiedzUsuńTak, koniecznie! Zachęcam, bo warto. <3
UsuńGif też mi się podoba, chciałabym tak. ^^
Dziękuję za komentarz i witam w gronie czytelników. :)
Już od jakiegoś czasu zbieram się za jej przeczytaniem, muszę nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńhttp://uwielbiamlitery.blogspot.com/
Trzymam kciuki i zachęcam do przeczytania. <3
UsuńTyle już słyszałam o tej książce, ale jakoś mi z nią nie po drodze... Może kiedyś, nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńJasne, czasem trzeba po prostu poczekać na odpowiedni moment, nawet jeśli chodzi o książkę. :)
UsuńOj nie tylko dla ciebie przyswajanie tekstu było łatwością! Jak dla mnie taka forma była nawet lepsza od zwyczajnej, lepiej wczułam się w to co czują bohaterowie i łatwiej było mi zrozumieć ich decyzje. W "Love, Rosie" (chociaż ja czytałam ją pod tytułem "Na końcu tęczy") zakochałam się od pierwszego słowa i nie mogłam się oderwać, a jak odkładałam czytanie na później to i tak zaraz wracałam myślami do bohaterów. Rosie i Alex to jeden z moich ulubionych duetów a Ruby jest jedną z najzabawniejszych postaci książkowych :) Zamierzam się do kupienia książki, bo ta filmowa okładka jest przepiękna (to chyba z miłości do Lily i Sama) :)
OdpowiedzUsuńw-swiecie-fikcji.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że w takim razie jest nas dwie. :D Dokładnie, forma zdecydowanie bardziej emocjonalna.
UsuńTeż uwielbiam Sama i Lily, więc wyobraź sobie moją radość, kiedy tych dwoje jest na okładce jednej z lepszych książek, jakie czytałam! :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. <3
Wydaje mi się, że Twoja radość jest podobna do mojej, gdy ich widzę! :D A Lily i Sam idealnie odegrali Rosie i Alexa :)
UsuńZgadzam się! <3 :)
UsuńTa książka nadal przede mną.. :( Czytałam już pewne dzieło pani Ahern i mnie nie zachwyciło, ale ta książka wydaje się być o niebo lepsza :)
OdpowiedzUsuńJednak dużo częściej sięgam po fantasy, sci-fi, dystopie itp., więc nie wiem, kiedy sięgnę po tę pozycję :) Oby jak najszybciej, może pani z biblioteki da się namówić na 'Love, Rosie'? :)
A najbardziej przyciąga mnie właśnie forma, bo narracja zaczyna być nużąca ;)
I ta śliczna okładka:)
Wow, 512 stron? Sądziłam, że ma około 300, a to wielki plus, bo kocham mini-cegiełki! ^^
Na pewno się gdzieś spotkamy, może w bibliotece Instytutu? :D
Poza tym, przefantastyczne cytaty. <3
Nie wiem co napisać więcej, strasznie mnie zachęciłaś do tej książki.. i znowu trzeba przekopać internet żeby znaleźć w okazyjnych cenach :D ;P
Pozdrawiam serdecznie i całuję! x
wyspa-ksiazek1.blogspot.com
x
Bardzo mi miło, dziękuję za komentarz! <3
Usuń"Love, Rosie" to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Ahern, ale tak jak wspominałam w recenzji, jestem pod wrażeniem i mam w planach przeczytać jeszcze kilka jej książek. :) Szczerze mówiąc, to też nie do końca moja bajka. Tak jak Ty wolę fantasy, dystopie itp., ale absolutnie nie żałuję czasu poświęconego na tą powieść, co więcej, nawet spodobał mi się ten gatunek. ^^ Okładka jest świetna, o tak! :D (Finnick i Clary, a jakże :P) Cytaty ujmujące, to fakt! Z wielkim trudem wybrałam na bloga te, które najbardziej mi się podobały, było ich tak wiele. Życzę powodzenia w szukaniu okazji, dla tego cudeńka naprawdę warto!
W takim razie do zobaczenia w Instytucie. <3
Także uwielbiam tą książkę :) Pozdrawiam i zapraszam, Maniaczka ;)
OdpowiedzUsuńcountrywithbooks.blogspot.com
Jest świetna, to prawda. :)
UsuńAle ładny wygląd bloga, już czytam Twoje recenzje! <3
Czytałam i się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńDopiero co odkryłam Twojego bloga ale będę zaglądać tutaj częściej <3
W wolniej chwili zapraszam też do mnie :)
my-life-in-bookland.blogspot.com
Dziękuję za komentarz. :) W takim razie mam nadzieję, że kolejne recenzje również Ci się spodobają. <3
UsuńJasne, już do Ciebie zaglądam! :)
Nominowałam Cię do My Little Pony Book Tag :) Więcej u mnie na blogu :D
OdpowiedzUsuńO, dziękuję! :D
UsuńJuż wchodzę. <3
Wiem że ta książka jest sławna a film jeszcze sławniejszy. Chcę obejrzeć film, ale nigdzie go w necie bezpłatnie znaleść a na zalukaj nie ma. Od samego patrzenia na ta książkę już mam dość, prawie wszyscy ją czytają i na każdym blogu jest recenzja. Nie chce już wrzucać na mój blog tego samego. Książka nie wątpię fajna i jakbym przeczytała spodobałaby mi się, ale po prostu nie chcę po nią sięgać i już.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Rozumiem. :)
UsuńA może spróbuj na kinoman.tv? Filmy najczęściej oglądam właśnie tam. Reklamy można znieść, a jakość w porządku. ;)
Pozdrawiam! <3
Uwielbiam, uwielbiam tę książkę! Właśnie dzięki swojej formie jest taka niezwykła i inna niż wszystkie, które dotychczas czytałam.
OdpowiedzUsuńDokładnie, też tak uważam! :)
UsuńNawet nie zliczę osób, które wręcz rozkazują przeczytać mi tę ksiażkę! :D Zachęciłaś mnie tą receznją. Czyli koljena ksiażka w kolejce do przeczytania! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lucy z Górki Ksionszków
W takim razie nie masz już wyjścia! :D
UsuńRównież pozdrawiam i życzę miłego dnia. <3
Wszyscy tak dobrze oceniają tę książkę, a ja ... zaczęłam ją czytać i nie skończyłam. Podobała mi się, jak najbardziej! Niemal przez cały czas miałam ściśnięte gardło i załzawione oczy. Podziwiałam też Rose, że sobie poradziła, że to wszystko znosi, że kocha córkę, mimo że jej pojawienie można by uznać za zrujnowanie życia, przynajmniej w oczach jeszcze tak młodej dziewczyny. Książka była niesamowita, ale ... ciężko mi się ją czytało, przewracałam książki, brnęłam od listu do e-maila, a końca nie widziałam i w końcu oddałam do biblioteki. Pewnie kiedyś do niej wrócę, ale z oglądaniem filmu chyba nie będę już zwlekać :)
OdpowiedzUsuńMhm, z tą formą jest naprawdę różnie. Jedni ją uwielbiają, dla innych była problemem. Ja przebrnęłam przez nią błyskawicznie, ale zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego było to łatwością. :)
UsuńDobrze, że jest też film! W takim razie czekam na wrażenia, kiedy już go obejrzysz. :D
Mnie również bardzo podobała się ta książką, z resztą film też :).
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się tu u Ciebie, dlatego obserwuję i będę wpadać^^
Buziaki :*
zapraszam do mnie: cynamonkatiebooks.blogspot.com
Bardzo dziękuję. <3
UsuńJuż wpadam do Ciebie! :)
Nominowałam Cię do mojego TAGu "Literackie miasteczko" :)
OdpowiedzUsuńLimoBooks :)
Czytałam i również się zakochałam. <3
OdpowiedzUsuńA tak btw widzę,że moja bratnia dusza (nick)
Potter i Igrzyska w jednym... Kocham :D
Tak, tak! <3
UsuńHP, Igrzyska, Dary Anioła... co tam jeszcze jest w tym "Zjednoczonym Fandomie"? :D
Nie miałam okazji poznać ani książki ani filmu i chociaż jestem ciekawa i jednego i drugiego to coś wątpię bym w najbliższym czasie się z nimi zapoznała. Mam na półce inną książkę pani Ahern (''Kiedy cię poznałam'') i jeśli ona mi się spodoba, to dopiero wtedy sięgnę po ''Love, Rosie'' :)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Mam nadzieję, że książki Ci się spodobają, ja również mam w planach sięgnąć po więcej powieści tej autorki. :)
UsuńMiłego czytania! <3
Wcześniej nie byłam przekonana do tej książki, potem się zaczęłam przekonywać. Po przeczytaniu Twojej recenzji na pewno po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, miłej lektury! <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKupiłam w grudniu - zaraz po sesji zabieram się za czytanie :)! Twoja pozytywna opinia tylko mnie utwierdziła w fakcie, że dobrze wydałam swoje pieniążki :D.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury! Mam nadzieję, że "Love, Rosie" spodoba Ci się równie mocno jak mnie. :)
Usuń